„Krzywdzi nas, a wciąż chcemy do niej wracać”, czyli toksyczny związek z Tyrants of the Underdark
Siemano!
Dziś podzielimy się z Wami naszymi wrażeniami z gry która wywołuje u nas niemały dysonans. A chodzi o…
Tyranów Underdarku (z dodatkiem).
Deckbuilding z planszą, który wniósł pewien powiew świeżości w 2016 roku, a niedawno doczekał się nowego wydania z dodatkiem.
Dla nas jest to fenomen.
Pewnego rodzaju fenomen…
Najbardziej niesamowite jest w nim to, jaki kontrast tworzy u nas chęć powrotu do tego tytułu w zestawieniu z wrażeniami podczas gry i po grze. Po rozgrywce w ten tytuł nie chcemy do niego wracać, a po kilku dniach przerwy nabieramy niemałej chęci do rozegrania kolejnej w niego partii. To chyba tylko udowadnia jak genialnym i uzależniający jest sam deckbuilding, którego podprogowe działanie bazuje na mechanizmach hazardu. To jak to w końcu jest? Ważna jest chęć powrotu, czy emocje, które odczuwamy podczas i po grze?